niedziela, 17 marca 2013

"Smak dżemu i masła orzechowego"



Właśnie skończyłam czytać "Smak dżemu i masła orzechowego" Lauren Liebenberg. Sięgnęłam po tę pozycję kiedy podarowała mi ją mama. Książka zainteresowała mnie zwłaszcza tym, że fabuła ma miejsce 
w mojej ukochanej Afryce. Uwielbiam zresztą wszystkie książki, które opisują ten kontynent, w których akcja toczy się właśnie w tym miejscu. 
 

Czytając opis książki na okładce, wyobrażałam sobie zupełnie coś innego. Myślałam, że książka będzie lekka, przyjemna, będzie opisywała krajobrazy Afryki i że będą wplecione wątki kulinarne (zresztą jak sugeruje nam tytuł książki). Ale trochę się rozczarowałam z jednej strony, że tak nie jest, z drugiej strony z kolei moje rozczarowanie było pozytywne. Czytając, do połowy książki dość trudno było mi ją czytać, język wydaje się ciężki i często trzeba zaglądać na koniec książki do słowniczka, gdyż autorka używa wielu słów z afykanerskiego slangu. Mimo tych trudności, "Smak dżemu..." jest bardzo wartościową pozycją, dającą do myślenia poruszającą problemy ludzi mieszkających w Afryce. W fabule zarysowane są wątki historyczne, temat wojen domowych oraz bardzo istotny problem, również czasów współczesnych, a mianowicie stosunki międzyludzkie pomiędzy ludźmi białymi i czarnymi. Autorka opisuje wydarzenia oczami 9-cio letniej dziewczynki o imieniu Nyree, a więc widziany przez nią świat jest nieco inny od świata widzianego oczami dorołego człowieka. A oto krótki opis książki zacytowany z jej okładki: 
"Nyree i Cia O'Callohan mieszkają na dalekiej farmie na wschodzie ówczesnej Rodezji w późnych latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku. W cieniu zwisających pnączy lasu deszczowego Vumba, pod kuratelą dziadka heretyka, przeżywają czarowne dzieciństwo zabarwione afrykańskim pogaństwem, wypaczonym katolicyzmem i tradycją opartą na baśniach braci Grimm. Ich świat rozciąga się do wielkiego ogrodzenia, wzniesionego, by zatrzymać "Terrów", z którymi walczy ich ojciec. Dziewczynki nie mają wielkiego pojęcia o tym, co dzieje się poza ich zakątkiem, do czasu, gdy z zewnętrznego świata przybywa do ich domu "bękart" - osierocony kuzyn Ronin, który na zawsze zatruje ich idyllę..."
Bardzo polecam książkę ponieważ to bardzo dobra pozycja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz