Za oknem szarówka, a ja przeniosłam się dziś w bardzo cieplutkie
miejsce, na wyspę Bali.
Z Beatą Pawlikowską (jedną z moich ulubionych
pisarek książek podróżniczych), pyszną czerwoną herbatką, mandarynkami i
kominkiem zapachowym leżę sobie pod milutkim kocykiem i pogodę za oknem mam zwyczajnie gdzieś ;P
Wybrałam się w podróż na słoneczne wyspy balijskie. Razem z Beatą jeździmy lokalnymi środkami komunikacji, sypiamy w typowych hotelach na Bali w stylu Indiany Jonesa, bierzemy udział
w najsłynniejszych balijskich tańcach Borong, którego bohaterem jest król duchów o postaci podobnej do lwa, odwiedzamy lokalnego szamana, jemy niesamowicie pikantne potrawy wegetariańskie, a po zakończeniu pisania tego posta doświadczę zapewne jeszcze wielu innych ciekawych przeżyć i przeniosę się w niezliczone urocze miejsca.
Przy okazji, ze już tu jestem, pokażę Wam metryczkę, którą wyhaftowałam małej Hani. Wcześniej nie mogłam jej ujawnić, ponieważ dopiero zaledwie tydzień temu udało mi się
w końcu dotrzeć do znajomych
i sprezentować obrazek.